Korpomowa, prof. Miodek i inne fajności
Gazeta wewnętrzna – nareszcie można pracownikom wszystko opisać czarno na białym. Znacie to uczucie? Początkowa euforia, towarzysząca pracy nad szpiglem, ustępuje przy kolejnych wersjach tekstów, redakcji zdań wielokrotnie złożonych, korektach błędów stylistycznych i ortograficznych…
Czyli jak pisać?
Przede wszystkim – dostosowując treść, język i styl do czytelników. Wydaje się to oczywiste, niby wszyscy mamy jedną Ojczyznę – polszczyznę… A jednak sprawa się komplikuje, kiedy gazeta tworzona jest w centrali firmy, a dystrybuowana do placówek terenowych, fabryk w różnych regionach, oddziałów, magazynów, sklepów, czy nawet pracowników jeżdżących po kraju (od mobilnych doradców finansowych począwszy, na kierowcach ciężarówek skończywszy). Wówczas pamiętać musimy, że artykuły czytane będą przez ludzi o różnym wykształceniu, z różnym bagażem zawodowych doświadczeń. Dla pracowników hali produkcyjnej zdjęcia osób w garniturach, siedzących za laptopami w sterylnej sali konferencyjnej, z pewnością nie będą przekonujące – ponieważ pokazują rzeczywistość zupełnie odmienną od ich codzienności. Trudno też wymagać, aby osoby z wykształceniem średnim, na co dzień konsumenci telewizji i gazet typu tabloidy, zasiadły do czytania trzystronicowego artykułu w gazecie pracowniczej. Artykułu, który nie ma nawet śródtytułów…
Wyabstrahować czy wyodrębnić?
Śródtytuły są ważne, ponieważ rozbijają tekst na mniejsze porcje i wyodrębniają ważne informacje. Właśnie – „wyodrębniają”, jeśli piszemy materiał do gazety pracowniczej. Mogą też „wyabstrahować”, jeśli to będzie tekst do biuletynu naukowego na konferencję prakseologiczno-etyczną 😉
Zanim zasiądziemy do pisania, pomyślmy chwilę o przyszłym czytelniku. Z jakiego typu treściami zazwyczaj się styka, jakie słowa zna, a jakie mogą brzmieć dla niego obco. I mam tu na myśli zarówno słowa polskie, jak i tzw. korpomowę, z jej wszystkim dedlajnami, wiżualami, kejpiajami, i innymi anglicyzmami. Niektóre działy wykształcają swój własny język, zupełnie obcy dla pracowników innych jednostek. Powstają nawet specyficzne związki frazeologiczne, używane powszechnie, a jednak niepoprawne językowo (np. na sklepie, w ladzie). Jeśli do tego dodamy styl potoczny (dopuszczalny ewentualnie w wywiadach, ale nie w tekstach redakcyjnych), to mamy już gotowy materiał utrwalający błędne wzorce. Z pewnością prof. Miodek zwróciłby nam uwagę. Pilnujmy zatem tego, aby w gazecie wewnętrznej używać poprawnych sformułowań – jeśli nie na etapie tworzenia tekstu, to przynajmniej podczas redagowania.
Redakcja i korekta
Redaktor to osoba, która z twórczego chaosu autora wydobywa oszlifowany klejnot. Cóż, taka poetyka również trafia się w gazetach wewnętrznych. Właściwie nie wiadomo, czy to rodem z tanich romansów za 5 złotych, czy raczej z komentarzy sportowych… Redaktor ma za zadanie wygładzić tekst i zastosować takie konstrukcje językowe, które ułatwią czytanie (a więc np. skrócić zdania). Praca redakcyjna to również poszukiwanie fragmentów, z których będzie można zrobić wybicie, ramkę lub nagłówek. Po obróbce redakcyjnej tekst trafia do korektora, który zadba o wszystkie przecinki i wyeliminuje ewentualne literówki.
Przygotowywanie gazety wewnętrznej to sztuka, ale warto ją posiąść, aby nasza praca została doceniona – czyli materiały przeczytane przez pracowników firmy. No, ewentualnie można poprosić o wsparcie dobrą agencję PR czy agencję specjalizującą się w content marketingu 😊