GetBack mógł być jak Uber
Mamy problem z jakością edukacji ekonomicznej, dlatego jesteśmy zmuszeni rynek finansowy szczegółowo regulować – zdiagnozowali uczestnicy debaty zorganizowanej przez CFA Society Poland poświęconej etyce. Niestety, póki co życie udowadnia, że nawet „obstawa obstawy pilnująca obstawy” jest niewystarczająca. Dlaczego?
CFA (Chartered Financial Analyst) podjęła się przedyskutowania zasad etycznych w branży finansowej, ponieważ statutowo „rozpowszechnia i realizuje najwyższe standardy etyczne oraz edukacyjne w zakresie działań branży inwestycyjnej”.
Do debaty zasiedli prawdziwi znawcy tematu, m.in. Krzysztof Jajuga (prezes Zarządu, CFA Society Poland), Maciej Samcik (prowadzący SubiektywnieoFinansach.pl), Bartosz Pawłowski, CFA (Chief Investment Officer, mBank), Izabela Dąbrowska-Antoniak (dyrektor Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego, Biuro Rzecznika Finansowego), Monika Gorgoń (dyrektor Działu Compliance i Ryzyka w Giełdzie Papierów Wartościowych).
Można było się spodziewać, że wcześniej lub później paneliści zahaczą o ostatni branżowy skandal, czyli aferę GetBacku. Ta historia była szczegółowo opisywana przez poważne dzienniki i doczekała się wielu komentarzy. Ale chyba nikt nie skupił się dotychczas na etyce.
Nie oddamy pożyczonych pieniędzy
GetBack to spółka zarządzająca wierzytelnościami, która przed dwoma laty zadebiutowała na GPW. W branży była postrzegana jako agresywny gracz, który skupował portfele wierzytelności skuteczniej od niejednej, zdawałoby się bardziej doświadczonej, spółki. Z punktu widzenia inwestorów biznes rozwijał się znakomicie. Ale przyszedł ten dzień, w którym spółka zakomunikowała, że nie jest w stanie oddać pożyczonych pieniędzy.
Okazało się, że GetBack, kupując, często przepłacał, zawyżał wartość nabywanych portfeli i zwyczajnie nie potrafił zarobić na swoje utrzymanie. Na nieszczęście GetBack finansował się emisją obligacji. Wyemitował ich na łączną kwotę 2,6 mld zł. I z dnia na dzień dziesięciu tysiącom inwestorów oświadczył, że nie odda im pieniędzy.
Jak to możliwe, że na drobiazgowo uregulowanym rynku kapitałowym notowana na giełdzie i regularnie audytowana spółka może nagle zbankrutować? Inwestorzy chcieli wiedzieć, dlaczego nikt ich nie ostrzegł.
Oczywiście można stwierdzić, że potencjalnie ponadprzeciętne zyski są i będą co do zasady obciążone równie ponadprzeciętnym ryzykiem. I wytknąć posiadaczom obligacji GetBacku, że są niedouczeni, skoro tego nie wiedzieli.
Sprawdzaliśmy, ale niczego nie dostrzegliśmy
Pal licho zarządzających i ich intencje, tu sprawa wydaje się jasna. Ale co w takim razie powiedzieć o audytorze, który przez kilka lat, co kwartał, sprawdzał GetBack i nie dostrzegł zagrożenia? Taki audytor to przecież ekspert, a w zasadzie sztab ludzi z doświadczeniem, pobierający za swoje świadczenia grube miliony. Jeśli i jemu trzeba by wytknąć niedouczenie, to jak potraktować sens jego pracy? Jak wytłumaczyć jego błędy?
Do skonsolidowanego sprawozdania finansowego GetBacku za 2016 r. audytor … zapomniał dołączyć opinii! Jak wyjaśniał na swoich łamach „DGP”: „Ominięcie akapitu w opinii do sprawozdania za 2016 r. spowodowane było błędem technicznym przy wydruku dokumentów. Został on poprawiony poprzez erratę (…). Sprawa wyszła na jaw dopiero po 16 miesiącach i nikt w firmie audytorskiej wcześniej nie skorygował tego błędu.”
W tym samym kontekście dziennik „Parkiet” pytał: „Jeszcze w połowie ubiegłego roku audytor nie miał zastrzeżeń co do wyceny, teraz ich wartość skorygowano w dół o około 800 mln zł, więc można się zastanawiać, czy poprzednie wyceny były zawyżone?”
A przecież opinia audytora dołączana do sprawozdania finansowego to dla akcjonariuszy niczym podpis doktora na świadectwie zdrowia spółki. I jednocześnie drogowskaz dla polityki inwestycyjnej.
Mamy tylko straty, ale się tego nie wstydzimy
W jakże innym świetle jawi się na tym tle rynek amerykański. Tak jak u nas swego czasu rewelacją sezonu był GetBeck, tak tam zachwycają się technologicznymi start-upami, których wybitnym przedstawicielem jest m.in. Uber. Tenże Uber zdecydował się wejść w tym roku na nowojorską giełdę. W tym wypadku w prospekcie emisyjnym mogliśmy przeczytać wprost, że: „Od początku ponosimy znaczne straty (12 mld dolarów), w tym w Stanach Zjednoczonych i na innych głównych rynkach. Spodziewamy się, że nasze koszty operacyjne znacząco wzrosną w najbliższej przyszłości i możemy nie osiągnąć rentowności”.
Lektura innych fragmentów raportu również bynajmniej nie rozpieszcza. Trudno zatem zarzucić Uberowi, że czegoś nie dopowiedział, tudzież wyraził się dwuznacznie. Jeśli po takich dobitnych stwierdzeniach ktokolwiek mógłby mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, jak rysuje się przyszłość spółki, rzeczywiście można byłoby posądzić go o braki w podstawowej edukacji. Niemniej jednak, ku zaskoczeniu niektórych obserwatorów, inwestorzy wydali ponad 8 mld dolarów na akcje Ubera. Ale w tym wypadku wszyscy mają świadomość ryzyka.
Tymczasem u nas w kraju musieliśmy uruchomić „obstawę obstawy pilnującej obstawy”, czyli prokuraturę. Śledczy mają zbadać zaniechania, skalę błędów i celowe łamanie prawa przez uczestników afery GetBacku. Podejrzanych sporo, a zarządzający spółką raz po raz w areszcie, z którego wychodzą za kaucją, to znów wracają. Czy to musiało się tak skończyć?
Morał będzie albo i nie
Wracając zatem do meritum. Edukacja, o której mówili uczestnicy debaty zorganizowanej przez CFA Society Poland, jest oczywiście bezsprzecznie ważna. Podobnie jak odpowiednie prawne regulacje. Ale nawet taki tandem jak edukacja i prawo w zderzeniu z oportunizmem osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie rynku finansowego nie ma szans na zwycięstwo. To dlatego tak ulotna rzecz jak etyka – a nie prawo – ma fundamentalną rolę do odegrania w relacjach międzyludzkich, a także biznesowych. Być może audytor GetBacku dochował wierności literze przepisów, ale zawiódł jako ten, którego chcielibyśmy cenić za wierność etyce zawodowej.
PS
Z zainteresowaniem czekam na kolejną debatę CFA Society Poland poświęconą wyłącznie audytorom, którą zaplanowano na 25 czerwca 2019 r.