Czego nie powie Ci Skype?
Dotychczas nikt nie korzystał z tych rozwiązań na taką skalę i nie używał ich „do wszystkiego”. Po części dzieje się tak z przyczyn obiektywnych, faktycznie trudno o lepszy zamiennik.
Skoro nie możemy spotykać się fizycznie, to będziemy porozumiewać się online – zdają się teraz mówić jednym głosem zarówno korporacje, jak i małe i średnie przedsiębiorstwa. Czyżby home office miał wejść na stałe do wachlarza popularnych form świadczenia pracy? Można odnieść wrażenie, że dla wielu komentatorów to będzie naturalna kolej rzeczy. W zasadzie to bardzo pożądana reakcja biznesu – przenieść co się da do Internetu – na krytyczną sytuację, którą zgotował nam koronawirus. I również reakcja niezaskakująca, przecież od lat ogromna część spraw, zarówno w administracji, jak i biznesie rozgrywa się wirtualnie, a tony mniej lub bardziej formalnych dokumentów przepływają przez skrzynki e-mailowe, aplikacje i formularze www.
Nowa komunikacja
Pracodawcy słusznie uznali, że trzeba chronić swoich podwładnych przed koronawirusem i zgodnie z wytycznymi lekarzy epidemiologów kazać zostać im w domach. Jednocześnie uświadomili sobie, że nie mogą wszystkich zwolnić z obowiązku świadczenia pracy. A zatem komu było można zaaplikowali rozwiązanie określane mianem home office.I nagle, coś, co do niedawna było luksusem dostępnym dla nielicznych, z dnia na dzień stało się normą. Miliony zaczęły świadczyć pracę nie wychodząc z domu. W efekcie są branże, które w dobie ogólnoświatowej pandemii doświadczają teraz prawdziwego oblężenia. I jedną z nich jest niewątpliwie telekomunikacja, czyli komunikacja na odległość. Wręcz drugą młodość przeżywają – poniekąd już spowszedniałe – systemy do prowadzenia wideokonferencji.
Narzędzie znane chętnie widziane
Oczywiście z rozwiązań typu wideokonferencja korzystało się w korporacjach międzynarodowych od dekad. Od lat, ze względu na postęp technologiczny i spadające ceny usług, chętniej zaczęły korzystać małe i średnie przedsiębiorstwa (czego dowodem jest rozkwit takich spółek jak np. amerykański Zoom). A dla freelancerów i start-upów to zawsze była rutyna. Jest jednak jedno „ale”. Dotychczas nikt nie korzystał z tych rozwiązań na taką skalę i nie używał ich „do wszystkiego” .
Po części dzieje się tak z przyczyn obiektywnych, faktycznie trudno o lepszy zamiennik. Do dyspozycji mamy nie tylko głos, ale i obraz – co teoretycznie mocno poprawia interakcję z rozmówcą. W jakimś sensie obraz też dyscyplinuje. Wykorzystywanie i niejako odkrywanie nowych zastosowań – dotychczas niepraktykowanych w danej organizacji – powoduje, że zaczynamy wierzyć w uniwersalność wideokonferencji. Zaczynamy zastanawiać się, czy przychodzenie do biura miało sens (skoro tak wiele można teraz załatwić siedząc w kapciach na kanapie)? W mediach społecznościowych nie sposób nie trafić na wpisy zachwyconych (póki co) tą formą pracy.
Teraz jest smutno
Jednak ta zdawałoby się technologiczna sielanka ma swoje wady. Fundamentalne z punktu widzenia ludzkiej percepcji. Wideokonferencja, choć w wielu przypadkach atrakcyjna, stanowi jedynie substytutnaturalnej konwersacji, którą dla człowieka jest fizyczny kontakt z drugim człowiekiem. Jak to ujęła moja córka, ucząca się właśnie online: „Wolałam normalnie chodzić do szkoły. To była frajda – spotkać znajomych, wysłuchać wyjaśnień od nauczycieli, nawet jeśli nie za wszystkimi się przepada. Teraz jest smutno”. Tymi słowami dotknęła sedna problemu.
Komunikacja interpersonalna nie składa się wyłącznie z naszego głosu i wizerunku naszej twarzy. Żeby dobrze zrozumieć intencje rozmówcy musimy mieć dostęp do mowy jego ciała, jego gestykulacji. Musimy mieć szansę na wejście z nim w interakcję. Formuła wideokonferencji, mimo wielu udogodnień, znakomitej jakości dźwięku i obrazu, nie tworzy przestrzeni na naturalne dla nas odruchy. A nawet na takowe nie pozwala.
Zwykłe danie znaku ręką, znaczące spojrzenie w oczy rozmówcy czy chrząknięcie w trakcie jego wypowiedzi – każdy z tych gestów ma wpływ na odbiór komunikatu. Ale w żaden sposób nie doświadczymy tego za pośrednictwem nawet najlepszego systemu do wideokonferencji.
Tu i teraz
Poza tym pewne sprawy dzieją się tu i teraz. W biurze czy coworku moglibyśmy po prostu głośno zapytać i natychmiast usłyszeć reakcję naszych kolegów i koleżanek. Mieć ich spontaniczną, naturalną reakcję nieprzetworzoną przez kamerę i mikrofon. I nie odłożoną w czasie. Co także niesie ze sobą konsekwencje w komunikacji. Tak, wideokonferencje są bardzo dobrym rozwiązaniem na dzisiejsze, nietypowe, trudne miesiące. Z pewnością wyniesione teraz doświadczenia pozwolą wielu pracodawcom z mniejszą obawą decydować się w przyszłości na delegowanie pracownika do pracy w systemie home office. Zapewne część pracodawców odkryje nowe źródło oszczędności w utrzymaniu swoich podwładnych wyłącznie online. Ale nie oszukujmy się. Ludzie potrzebują ludzi, żeby dobrze funkcjonować. Nie da się dobrze komunikować, być twórczym i innowacyjnym nie wchodząc w interakcje z innymi. Wszystko mówi w tym kontekście tytuł bestsellerowej książki Elliota Aronsona: „Człowiek, istota społeczna”.
Waldemar Leszczyński
Jak donoszą poszczególne narodowe sieci telekomunikacyjne, ruch internetowy w krajach europejskich wzrósł nawet o 50 proc. W naszym kraju np. Play donosi o wzroście transmisji danych o 40 proc. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna – również z technicznego punktu widzenia – że do interwencji poczuła się upoważniona Komisja Europejska. – Telepraca i streaming bardzo pomagają, ale infrastruktura może być obciążona. Aby zapewnić wszystkim dostęp do Internetu, zastosujmy definicję #SwitchToStandard, gdy HD nie jest konieczne – napisał komisarz Thierry Breton na Titterze. Po czym formalnie poprosił operatorów platform takich jak Amazon, czy Netflix, a także YouTube o obniżenie rozdzielczości z HD do SD aż do czasu opanowania COVID-19. W ten sposób Europa ratuje przeciążone łącza internetowe, na niespotykaną skalę wykorzystywane prywatnie do oglądania filmów i seriali, a biznesowo do kontynuowania działalności operacyjnej w systemie home office.
Fintech sukcesu odtrąbić nie ma prawa
31 października, 2018
Po prestiżowym brytyjskim Oxford Dictionary, również amerykański słownik Merriam-Webstera zdecydował się na umieszczenie neologizmu „fintech” w…
Czy to już technofobia?
20 marca, 2018
Sztuczna inteligencja (w angielskim skrócie AI), to chyba najczęściej ostatnio komentowane zjawisko. Nie ma konferencji bez tego tematu, a wiele…